piątek, 27 kwietnia 2012

Śląskie opowieści z dreszczykiem

Rewelacyjny zbiór śląskich legend o zabarwieniu mrocznym ale umoralniającym. Większość z nich to przekłady z 1926 r. ze zbiorów Kühnaua. Interesujące zabobony i wierzenia lokalne (np. jak zabić utopca- strzelić do niego guzikiem z surdutu/garnituru ślubnego). Książka do łyknięcia w mniej niż godzinkę. O wampirach, zjawach, chciwcach i niegodziwcach, duszach błąkających się wśród żywych i szukających zbawienia. Wszystkie opowiastki umiejscowione są w różnych częściach Śląska- m. in. Głogówku, Gliwicach, Toszku, Raciborzu czy Opolu, a nawet Kluczborku. Książka w dwóch językach- po niemiecku i po polsku, więc można zakupić koledze/koleżance z Niemiec Polecam!

czwartek, 26 kwietnia 2012

Katowice w 1921 r., ilustracja Wilhelma Thiele

Oto mój nowy nabytek- ilustracja książkowa autorstwa Wilhelma Thiele (filmowca i ilustratora urodzonego w Wiedniu). Na górze znajduje się jak sugeruje opis "Oberschlesiche Dorfkirche"- a ściślej zidentyfikowany przeze mnie drewniany kościółek z Ćwiklic koło Pszczyny (ale to może być coś innego), na dole mamy nasz stary dworzec i wierzę ciśnień. Dziś ten sam widoczek prezentuję na fotografii sprzed kilku dni.

wtorek, 24 kwietnia 2012

W poszukiwaniu prawdy

Drodzy czytelnicy,

Jeśli tylko chcecie poznać nieodgadnione karty naszej śląskiej historii możecie tego dokonać śledząc bacznie nowe dokonania grupy "Tajemnice Śląska", która złożona z historyków docieka i poszukuje niesamowitych faktów. Możemy dowiedzieć się sporo o przemilczanej powszechnie Tragedii Górnośląskiej, o człowieku, który nieświadomie uratował Hitlera (i zapewne pożałował tego srogo!), o powstaniach śląskich, o słynnym wampirze-mordercy i wszystkim, wszystkim co ciekawe a dotyczy Śląska!
 Może takie autorytety w dziedzinie historii, nie tylko profesor Kaczmarek z UŚ, ale także profesor Kochnowski z UJ rozjaśnią coś w naszych ciemnych głowach.

Na stronie można obejrzeć wszystkie odcinki, lub na youtube.

http://www.tajemniceslaska.pl/

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Najstarszy budynek w centrum Katowic

Zdaję mi się, że się nikt nie zastanawiał dotychczas, jaki jest obecnie najstarszy budynek w Katowicach. Do lat 90 XX wieku istniały ponoć najstarsze zabudowania miejskie- familoki przy ul. Piastów, ale już nie komuniści, tylko MY zaniedbaliśmy tę sprawę i daliśmy im runąć. Moje podejrzenia w kwestii najstarszej budowli padły więc na kościół ewangelicko-augsburski przy ul. Warszawskiej konsekrowany w 1858r. Jest to niewątpliwie najstarszy istniejący kościół w Katowicach. Dlaczego pierwszy był ewangelicki? Ewangelików było sporo, ale większość stanowili katolicy. Państwo Thiele-Wincklerowie (właściciele Katowic), którzy oddali część własnej ziemi pod budowę tego kościoła byli właśnie tego wyznania. Początkowo modlono się w specjalnie do tego wyznaczonym zabudowaniu należącym do huty Marta, wiadomo, że możni Państwo nie mogli w takich warunkach oddać się religijnej kontemplacji. Stąd powstał ten piękny kościół, w stylu neoromańskim, ale można na fasadzie zauważyć secesyjne motywy. Jest utrzymany w pięknym stanie.  Ciekawie kontrastuje z Altusem, który znajduje się nieopodal. Co ciekawe na stronie kościoła możemy dowiedzieć się, że w czasie remontu plebanii w 1993roku znaleziono w piwnicy starodruki a wśród nich bardzo cenną Biblię Radziwiłłowską z 1564r. 

Drugim obstawianym przeze mnie najstarszym budynkiem w centrum jest opisywany w pulikacjach XIX wiecznych budynek szkoły (ul. Szkolna 5), która pamięta jeszcze legendarną arendę (karczmę) mieszczącą się w miejscu obecnego Skarbka. Oba te budynki wówczas wzbudzały respekt rozmiarem, chociaż szkoła odpowiadała już nowoczesnym standardom jak na owe czasy. Została wybudowana w latach 60 XIX wieku, ale skoro karczma zawaliła się w 1864r. to szkoła musiała być wybudowana w przedziale 1860-1864.

Richard Holtze, jeden z założycieli Katowic pisał (tłumaczenie Ireny T. Sławińskiej):

"[...] miejscem spotkań stała się owa na łące stojąca arenda, będąca obok dominialnych zabudowań najokazalszym budynkiem; bo poza nią tylko nowo powstała szkoła była masywna."

Na nasze szęście oba budynki, które wydają mi się w centrum Katowic najstarsze są tuż obok siebie i znalazłam nawet pocztówkę bodaj XIX wieczną z ich przedstawieniem.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Die Stadt Kattowitz

Nasz wspaniały Richard Holtze napisał w 1871 r. książkę o historii Katowic, którą przetłumaczono- "Miasto Katowice, Studium kulturowo-historyczne" (tę wersję wydało czcigodne[!] Muzeum Śląskie w 2005r.). Po prawdzie gryzłam się strasznie nieświadoma polskiej wersji, że będzie mi dane ślęczeć nad niemiecką teksturą- ale jest! To w sumie taka broszurka, rys historyczny, geograficzny, trochę statystyk, chęć ukazania ogromnych przemian jakie w samym XIX wieku miały miejsce. Dużo informacji pokrywa się ze wspomnieniami Klaußmanna. Ciekawy jest dla mnie szczególnie aspekt sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości. Jeszcze na początku wieku XIX sędziowie byli "pracownikami" rodów rządzących danymi terenami, więc rozstrzygając sprawy patrzyli bardzo jednostronnie. Musieli przecież dbać o interes chlebodawcy. Ale już w latach 20 XIX wieku zniesiono tą tzw. patrymonialną jurysdykcję. Sędziowie uniezależnili się od panów feudalnych. To sprawiło m.in, że Katowice stały się samodzielnie zarządzaną jednostką gminną. Oczywiście zniesienie tego typu sądownictwa było jednym z wielu przemian idących w kierunku demokracji.


W innej książce pt. "Geschichte der Stadt Kattowitz" Georga Hoffmanna znalazłam oprócz wspaniałej szaty graficznej coś, o czym pisałam już parę razy. Trochę naszych śląskich nazwisk:). teksturą, po niemiecku- miodzio!
Bankow, Kotzur, Zolondek, Warzecha, Klausa i Skiba.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Fazole sóm fest! Pozytywna piosenka ze Śl. Cieszyńskiego

"Ballada o Babuciu" (moja prababka z Cieszyna śpiewała)

1. Żyjym s gospodarki, uroda mi ginie,
A ta moja staro rada chowie świnie,

 Ref. :Ene due rajne, fazole sóm fajne,
Ene due rajne fazole sóm fest!

2. S jednóm my też mieli pieróńskóm ostude,
Nic to żrać nie chciało, fórt to było chude. / Ref.

3. Staro do mie prawi zabijesz brzidoka,
Pujdziesz do Ostrawy, kupisz tam cycoka/ Ref.

4. Jyny mi też nie zrób, jako łóńskóm zime,       
Kiedyjś nawalóny leżoł we wierzbinie/ Ref.

5. Jo ji nie posłuchoł, co óna tam wyje,
Jynych na nióm warknół, nagotuj pomyje/ Ref.

6. Trzista korón w kapsie, jo cały dziwoki,
Jadym do Ostrawy kupować cycoki/ Ref.

7. Tak se s tym wózeczkym przez Ostrawe jadym,
Na rynkuch sie spotkoł s mojim kamaradym/ Ref.

8. Ón stary kawałoch, witejże woźnico,
Dokónd że to jedziesz ty stary łopico/ Ref.

9. Tóż my sie stawili do starej Salerki,
Kaj je fajne piwo i szwarne kelnerki/ Ref.

10. Jak my sie sjawili w tej chrómskij putyce,
Jakisi chłop zaczón grac na harmónijce/ Ref.

11. Też my se tam siedli w kóncie na dywanie,
Przi jakijsi starej usmarkanej Hanie/ Ref.

12. Tak mie dorobiły ty chrómski łasice,
Dały sie mi napić samej szaracice/ Ref.

13. A ta szaracica dała mi Jezusku,
Że mie mój kamarad musioł wiyźć na wózku/ Ref.

14. Uż s daleka wołóm na mojóm Tereze,
Gotujcie pomyje cycoka wóm wiezie/ Ref.

15. Tereska wybiygła woło na Maryje,
Łap dyszel od wózka i uż go nim bije/ Ref.

16. Gdyby jo wiedziała jakoś ty je slywa,
Za to ty barabo pujdziesz spać do chlywa/ Ref.

17. Do chlywa mie wcisła ta Tereza moja,
Nogóm żech zachoczył, szas pyskym do gnoja/ Ref.

18. Gymba jako przetak, w kanale pazury,
Całóm noc mi lazły po pyszczysku szczury/ Ref.

19. Tak mie dorobiły ty chrómski brzidoki,
Uż bych wiyncyj nie szoł kupować cycoki/ Ref.

sobota, 14 kwietnia 2012

kościół pw. Piotra i Pawła

Neogotycki kościół był budowany w latach 1898-1902, zaprojektował go wybitny radca budowlany Erbes z Wrocławia. Nie powiem, że jest jednoznacznie ładny, bo musiałam mu się dokładnie przyjrzeć, aby zrozumieć, że jest niesamowity. Kopuła składa się z dwukolorowej mozaiki zielono-czerwonej, ale z daleka widać chyba wyłącznie czerwień. Co uważam za wadę, a co stanowi częstą wg mnie nieudaną tendencję kościołów z tamtego okresu- pomieszanie stylów architektonicznych. Dajmy na to, ogólną ideą jest neogotyk, ale na ogół występuje on z nieadekwatną ilością zdobień, które już niekoniecznie wpisują się w estetykę, zatraca się kształt gubiąc oczy w detalach.
Kościół pw. św Piotra i Pawła też to ma, ale nie do końca, tj. z pewnością każdy z nas widział gorszą możliwą wersję takiego pomieszania architektonicznego. Chociaż ta bryła z detalami jest umiarkowanie spójna, to jednak rzadkie w dzisiejszej, surowej architekturze zdobienia zewnętrzne robią wrażenie. Myślę, że nie każdy potrafi docenić sztukę z przełomu XIX i XX wieku naznaczoną wieloma sprzecznościami, wydającą się na pozór przesadzoną, bądź za przeproszeniem "prymitywną", szczególnie tu, na Śląsku, gdzie większość wybitnej sztuki tworzyli nietutejsi artyści. reszta to amatorszczyzna. Ja jednak wysoce cenię zarówno lokalną architekturę, nawet tak świeżą jak z tamtych czasów, jak i zwykłą amatorską sztukę, mającą przejaw w kapliczkach przydrożnych czy wszelakich rzeźb ufundowanych przez ludność śląską.
Z resztą zobaczcie. przy wejściu stoi figura, pieta z 1913r. Moje pierwsze wrażenie było raczej niezbyt entuzastyczne. Rzeźba ta jawi się przeciętną, w dodatku została przemalowana na biało, a chyba lepiej wyglądałaby naturalna, szara. Zauważywszy sprzodu wyryte łacińskie sentencje nasunęło mi się skojarzenie z fundowaniem rzeźb i obeszłam tę pietę z każdej strony znajdując na lewym boku wyrytą informację: Ufundował Jan Adamiec i Piotr Kubański(?) 1913. Wtedy pomyślałam, że dzieło jest robotą jakieś utalentowanego mieszkańca naszego miasta, lub okolicy. Przyznam bez bicia, sama w życu bym czegoś takiego nie odlała/zaprojektowała/czy wyrzeźbiła. Ta pieta ma swoją historię. Była świadkiem wielu ważnych wydarzeń i stoi. Stoi na polecenie dwóch parafian. Dla mnie to niesamowite! Polecam uwadze również lichą kapliczkę z matką boską po lewej stronie przed głównym wejściem do kościoła. Lichą, ale jakże uroczą! Wygląda na dwudziestolecie międzywojenne, również jakąś amatorską robotę. Zwróćcie uwagę na to jak pomalowane są twarze obu postaci znajdujących się w kapliczce, jak nawiązują do mody (szczególnie oczy i brwi) z tamtych czasów.
  Przed obecną "Katedrą" to właśnie ten kościół pełnił rolę diecezji, a w latach proboszczem i bodaj biskupem był Karol Mathea, ważny działacz AK, pisałam w kontekście przedwojennych restauracji o lokalu Hildegardy Kubiny, w którym miały miejsce romantyczne schadzki panny Matejanki (siostry przyszłego, powojennego już biskupa) i niemieckiego oficera.




piątek, 13 kwietnia 2012

Materiały propagandowe: [nie]smaczne, [nie]zdrowe

"Zaborcze plany kapitalistów śląskich" Kazimierza Popiołka, 1947 r., Wydawnictwa Insytutu Śląskiego, Katowice-Wrocław, druk cieszyński.

  Książka ta, posiada ślady wieloletniego użytku- tj. zbierania kurzu. Oprócz tego, jej strony są nieporozcinane, co wyraźnie wskazuje na to, że jej właścicielowi służyła tylko do wyżej wspomnianego "użytku". I nie jest to takie zupełnie niezrozumiałe!

Od początku:

"Zaborcze plany..." są tylko jedną z książek z serii "Polski Śląsk", wśród publikacji Insytutu Śląskiego można znaleźć również takie tytuły jak:
- "My i oni"
- "Polska a Niemcy"
- "Mapa Polskości Śląska w w. XVII"
- "Ziemie odzyskane"
- "Odrodzenie narodowe na Śląsku"
- "Polskość Śląska"

Pierwszy rozdział zatytułowany "Państwa centralne wobec sprawy polskiej" traktuje o czymś zupełnie innym niż sugeruje tytuł, bo o klęsce narodu niemieckiego podczas pierwszej wojny światowej oraz nieskrywanej satysfakcji z utraty przez Niemców możliwości do dzielenia granic Europy po II wojnie światowej. Następnie smaczki można odnaleźć w kolejnym rozdziale, pt. "Kapitał śląski wobec projektów utworzenia Królestwa Polskiego":

"Zdobycie przez wojska państw centralnych Królestwa Polskiego stworzyło możliwości jego gospodarczego wykorzystania przez okupantów. Skorzystano z tego natychmiast i to w jak najszerszym zakresie. W akcji tej uczestniczył w pierwszym rzędzie- przy pełnym poparciu wojskowych władz okupacyjnych- przemysł śląski, który już przed wojną skazany był na korzystanie z bogactw naturalnych tych ziem. Toteż zabrał sie do ich ekspolatacji z całą energią i bezwzględnością. W oparciu o katowickie Towarzystwo Górniczo-Hutnicze powstało w Katowicach [...] "Erzverwertungs- Gesellschaft m. b. H.". które zaczęło ekspoatować głównie rudy żelaza i ich pochodne. Eksport z ziem polskich do Niemiec wyniósł w 1916 roku 250 tysięcy ton, które rozprowadzono między śląskie przedsiębiorstwa przemysłowe. [...] Następnym artykułem, który [...] był sprowadzany był śląski przemysł, w szczególności przez górnictwo ziem polskich, był drzewo kopalniane. [...] Wszystkie te utworzone przez śląski przemysł instytucje korzystały z jak najdalej idącego poparcia wojskowych władz okupacyjnych i eksploatowały bez miłosierdzia zajęte ziemie polskie [!]. [...] Takie ułożenie stosunków było oczywiście ogromnie korzystne dla śląskiego przemysłu, który wreszcie uzyskiwał tak konieczne dla siebie uzupełnienie w bogactwach naturalnych ziem polskich. Chodziło tylko o to, aby ten stan chwilowy, umożliwiony wojskową okupacją tych ziem, utrzymać na stałe. Innymi słowym przemysłowcom śląskim zależało ogromnie na tym, żeby ziem tych nie wypuścić z rąk, żeby i po wojnie utrzymać taki stan rzeczy, który im pozwoli na swobodne gospodarcze wykorzystywanie ziem polskich. [...] Gdy jednak mimo stanowiska śląskich sfer gospodarczych, mimo protestów niemieckich kół nacjonalistycznych [...] rząd niemiecki i austriacki zaczęły skłaniać się do myśli utworzenia państwa polskiego, wtedy śląski kapital poczuł się poważnie zagrożonym."

Dla ścisłości- fragment ten opisuje rok 1916. Pozostawiam to do waszych komentarzy.

Dalej już w rozdziale "Po utworzeniu Królestwa Polskiego":

"Utworzenie przez państwa centralne Królestwa Polskiego nie wpłynęło na zmianę stanowiska śląskich sfer gospodarczych. Zasadniczo przeciwne w ogóle tworzeniu państwa polskiego, starały się nadal jak najbardziej eksploatować je gospodarczo [i nadal chcą! Hihihi- przyp. Sentymentalnej]. Równocześnie popierały wszelkie dążenia zmierzające do cofnięcia danych Polakom przez rządy państw centralnych zobowiązań, marząc ciągle o wchłonięciu, przynajmniej gospodarczym, potrzebnych śląskiem przemysłowi ziem polskich."

czwartek, 12 kwietnia 2012

Plebiscyt i spis powszechny

Kupiłam dzisiaj trzy książki w antykwariacie z różnych okresów o znamiennych tytułach: "Gleiches Recht fȕr Alle! Volksabstimmung und Linkes Oderufer" ("Równość dla wszystkich! Plebiscyt i lewy brzeg Odry"- w moim dosłownym tłumaczeniu) autorstwa grafa Hansa Georga von Oppersdorff z lat 20, "Zaborcze plany kapitalistów Śląskich" Kazimierza Popiołka z 1947r. oraz "Napływ robotników spoza zaboru pruskiego na Górny Śląsk w latach 1870-1914" Andrzeja Brożka z 1958r.
Jak widać dwie ostatnie książki to szczególny, ale interesujący chłam oraz bełkot. Rozbawiły mnie, musiałam je kupić. Ale chciałabym przedstawić dziś tę pierwszą, bardzo kulturalną broszurkę wydaną nakładem J. Eichhorna w Katowicach.
Oto moje krzywe, acz zrozumiałe w przekazie tłumaczenie przedmowy:
"Niemcy już teraz zrzekły się na rzecz Polski praw i roszczeń na części Górnego Śląska, która znajduje się poza obszarem plebiscytowym (ustanowionym przez Mocarstwa Sprzymierzone i Stowarzyszone) i jest wyznaczona stałą granicą." - Jest to ostatnia część artykułu 88 traktatu wersalskiego. Niemcy uczestniczyli w referendum. Wybór jest oczywisty. Jest kwestią sumienia. Prawny i moralny fundament tej wolności jest niepodważalny. Znajduje się w następujących zdaniach:

1. Traktat wersalski ma moc prawną.2. Jest obowiązkiem obywateli umawiających się krajów szanować istniejącą umowę.3. Umowa daje ludności Górnego Śląska prawo do wyboru swojego przyszłego obywatelstwa.4. Rząd Niemiec i Polski, wspólnie jak również władze plebiscytowe zawierają przygotowania pozwalając aby wybory były wolne i łagodne. (Bardzo luźne tłumaczenie: "Er verpflichtet die Staatszugehörigen Deutschlands wie Polens, ebenso wie die Regierungen, das Plebiszit unbehindert vorbereiten und stattlinden zu lassen". )"

Tekst ten jest bardzo interesujacy, widać ogromne zaangażowanie księcia Oppersdorf w rzetelność przeprowadzanego plebiscytu. Książka opatrzona jest dedykacją: "Dedykuję te strony moim przeciwnikom politycznym w Głogówku"("Ich widme diese Blätter meinen politischen Gegnern in Oberglogau.")


Ciekawe, że w sumie przesłanie tej książeczki jest takie aktualne... Chodzi mi o nawiązanie do spisu powszechnego i równie powszechnego oburzenia z decydowania o tym, że się jest narodowości śląskiej. Gdyby wtedy był taki wybór...:)







 

środa, 11 kwietnia 2012

Wnioski poświąteczne

Każdy chyba zauważył, że bardzo skąpo wyglądał tegoroczny śmigus dyngus, że leją coraz mniej. Być może to kwestia pogody, a może już tego, że coraz mniej rodziców wypuszcza swe pociechy na podwórko. "Za moich czasów" wzbudza respekt i kojarzy się rzecz jasna z czasami zamierzchłymi (hihi), ale muszę to powiedzieć- Za moich czasów śmigus dyngus to była istna zgroza! Dzieci tłumnie wysiadujące każdego dnia na podwórku wykorzystywały tę sposobność aby już nie tylko panienki oblewać wodą ale również stare, za przeproszeniem, "baby"! Oblewano nie tylko ludzi, ale również pojazdy komunikacji miejskiej. Dziadek wspominał, że w Cieszynie wylewano wiadra wody z okien kamieniczek wprost na przechodniów. Cóż to były za czasy... Ale nie powiem, że lepsze. Wtedy narzekano na skalę tego przedsięwzięcia, dziś trochę żal uroczej tradycji.

A obok, na zdjęciu Mariacka bodaj 19, przedwojenny szyld. Chyba jedyny jaki się ostał do dziś w Katowicach.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Zajączkowo

Nowa Gazeta Śląska pyta w tym miesiącu "Kto przynosi prezenty na Wielkanoc?", a ja ze swej czytelniczej strony odpowiadam "Zajączek!". W sumie nie wiem, skąd się ten zwierz wziął, ale taka jest tradycja w mojej rodzinie- prezentom NIE, słodyczom TAK!
  Bardzo chciałam pomalować pisanki wedle śląskiego wzornictwa ludowego, ale internet w tej dziedzinie milczy jak grób. Jedyne co udało mi się znaleźć do "haft śląski". Pomalowałam więc po swojemu- jedną inspirowaną tymże haftem, a drugą gotycką sztuką sakralną.
  Pluję sobie w brodę, że mówiłam nieprzychylnie o Muzeum Archidiecezjalnym- moja krytyka wprawdzie dotyczyła wyłącznie tego, że rzadko jest otwierane i możne je odwiedzić raptem we wtorek, czwartek i niedzielę, ALE byłam tam ostatnio obejrzeć stałą ekspozycję i zmiotło mnie! Rewelacyjne zbiory, wybitne dzieła rzeźby oraz malarstwa- cuda! Cudeńka! Mistrzowie rzemieślnicy z Wrocławia, obraz fundowany przez czeskiego szlachcica z jego wywodem genealogicznym pisanym gotykiem, dużo klimatów iście Śląskich- rewelacyjnie widać przenikanie kultur polskiej-niemieckiej-czeskiej. Przy okazji fantastyczna kustoszka opowiadająca o legendach i wierzeniach ludu na Śląskich terenach, oczywiście tych związanych z kościołem, ale rewelacja! Podzieliła się ze mną także wiedzą nabyta od licznych profesorów historii sztuki, którzy bywali w tym muzeum.

Do obrazów wyjątkowych należy (brak mi słów dla wyrażenia wręcz euforycznego zachwytu!) przypominający dzieła Hieronima Boscha obraz społeczeństwa średniowiecznego. Przemawiający charyzmatyczny święty a wokół niego wierni- z tymże im bliżej kaznodziei tym niższa warstwa społeczna przedstawiona pokracznie, niewysokiego wzrostu, im dalej tym dostojniej i szlachecko. Na pierwszym planie skonsternowany bogacz chcący odrzucić swoje pieniądze i bogactwa, a za nim "pokrzywiona" i odradzająca mu to żona. Postać mężczyzny jest wręcz wybitna. Ciężko by mi było uwierzyć, że to Bosch, chociaż niezwykle podobny, obraz jest anonimowy. POLECAM.

Drugie cudo to jedna z trzech kwater (czyli maleńkich witraży). Jedna z trzech w ogóle, dwie pozostałe znaleziono ponoć w małopolsce. Ta jedna przedstawia Jezusa na krzyżu. Ma tyle symboli, o których można godzinami mówić, kustoszka pod tym względem niezwykle mnie zaciekawiła.
Wszystkie obiekty zasługują na szerszą publikę, bo są prawdziwie wyjątkowe. Robili ją nasi przodkowie na tych ziemiach, często pomimo, że autorzy byli nieznani ich dzieła urzekają kunsztem i są doskonałe.