niedziela, 2 czerwca 2013

Chrzest Śląska. Refleksje.

Kochani moi, mało piszę na blogu, ale poza blogiem całkiem sporo. Od czasu do czasu pojawia się jakiś temat, który mnie zainteresuje i wtedy drążę go. Napisałam artykuł historyczny do Nowej Gazety Śląskiej (numeru czerwcowego), w którym pojawia się jeden z władców okresu tzw. "rozbicia dzielnicowego", książę raciborsko-opolski (z tego co pamiętam właśnie z taką tytulaturą). Ci, którzy się domyślają, ci będą wiedzieć ;). Nie wiem na ile wolno mi zapowiadać zawartość numeru, który wyjdzie dzień po napisaniu tego posta. Tak czy siak... Zachęcam do przeczytania! Czasem zdarza mi się nawet czytać artykuły historyczne moich kolegów/koleżanek z redakcji i tak mi się na przykład napatoczył temat. Temat ciężki.

Chrzest Śląska.


Podobnie jak praktycznie każdy temat dotyczący słowiańskiej części Europy w wiekach IX-XII -strasznie mało źródeł i bardzo dużo hipotez. Dla tych, którzy nie wiedzą - istnieje prawdopodobieństwo, że Śląsk został ochrzczony wraz Wielkimi Morawami, czyli przed chrztem tzw. "Polski". Pod tekstem mojego kolegi znalazł się następujący komentarz, którego konkluzja jest taka, że Śląska wtedy nie było i że w porównaniu do chrztu Śląska - chrzest "Polski" w 966r. jest FAKTEM historycznym.

Z całym szacunkiem muszę te dwie sprawy zdementować. Śląska nie było tak samo jak Polski, jeśli mamy się trzymać historii nazewnictwa. W momencie gdy tzw. "Polska" była chrzczona nie wyglądała nawet w połowie tak jak dziś, była właściwie 1/4 tego co dziś, a jej kolebką była Wielkopolska, w czasach chrztu nie sięgała ani Śląska, ani Małopolski. Nawet jeśli Mieszko był zapisywany jako książę Polan to słowo Polska pojawia się jako nazwa państwa znacznie później, niewątpliwie po tym słynnym roku 966. Fakty historyczne w przypadku tamtych czasów, jak już wspomniałam, to towar deficytowy. Kochani, to, że na Wikipedii jest coś napisane, nie oznacza, że jest to stanowisko uczonych, nawet jakichkolwiek, a jedynie teza autora danego wpisu oparta albo na własnych wnioskach/wiedzy albo na jednym góra dwóch artykułach, których wartość merytoryczna również może pozostawiać wiele do życzenia. Muszę to podkreślić, bo polemizując z historykiem, komentatorzy (nie wiedząc, że mają z nim do czynienia) powołują się na wiedzę z Wikipedii... bez urazy, ale to wstyd. Ja, jako, że z historią przygodę rozpoczynam, prezentuję jedynie obraz współczesnej koncepcji na poziomie uniwersyteckim. Nie uświadomionych informuję, że w podręcznikach historycznych do podstawówki czy liceum sporo jest błędów i teorii sprzed wojny, obalonych w latach późniejszych. Dobrze, skoro już wyłożyłam jaki jest problem faktu historycznego to teraz powiem w czym rzecz. Jeśli chodzi o źródła, bez których w historii ani rusz to jedynym faktem historycznym w kwestii chrztu "Polski" jest to, że był. Nic ponadto. Tutaj rysują się zasadnicze koncepcje na to, kto, gdzie, jak i kiedy chrzcił - miejsc chrztu w hipotezach jest chyba nawet z pięć, z tego co pamiętam i na każde z tych miejsc są jakieś źródła czy dowody. Data 966r. nie jest datą pewną w 100%, gdyż została przez historyków wytypowana metodą eliminacji. Od tak, najprawdopodobniejszą. Łatwo polemizującym powoływać się na fakty, ale bardzo mi przykro. Takowych szukać ze świecą. Co prawda, to prawda, dowodów na wcześniejszy chrzest Śląska jest równie mało, jak nie mniej i są one nieco innej natury (przykładowo ślady archeologiczne w postaci budowli sakralnych z czasów, kiedy "Śląsk" nie należał do "Polski", hipoteza, że Cyryl i Metody prawdopodobnie odwiedzili te ziemie itd.), ale chyba chodzi nie o to by się spierać, ale by poszukiwać wiedzy na dany temat?

W ogóle irracjonalny wydaje mi się spór, czy oburzenie dotyczące chrztu Śląska. To chyba dobrze, czy nie, że się ochrzciliśmy? To jakieś zawody są? Kto pierwszy ten lepszy? Nie wydaje mi się. To dziecinada. Może wcześniej, może później. Jeśli wcześniej to dlaczego, jeśli później to dlaczego - nad tym powinniśmy się zastanawiać, a nie opierać na wiedzy z podręcznika pisanego pod dyktando władz i to w ustroju komunistycznym, tylko wznowionego po latach. Wstyd, wstyd, wstyd mieć takie podręczniki w cywilizowanym kraju! Zasada nie znam się, to się wypowiem, bo coś przeczytałem na Wikipedii nie należy do najbardziej słusznych... Sięgajmy wyżej, po książki, z górnej półki - nie róbmy z siebie baranów.