sobota, 24 marca 2012

Zauroczenie książkowe

Silna potrzeba książkowa spowodowała, że gdy odwiedziłam wczoraj sklepik Muzeum Historii Katowic i wypatrzyłam sobie książkę musiałam ją kupić! To typowe dla kobiet na wiosnę- shopping, te sprawy... Niniejsza pozycja literacka dostała się w moje niepowołane ręce- "Górny Śląsk przed laty" czcigodnego sentymentalisty Antona Oskara Klaußmanna. Pierwsze wydanie miało miejsce w 1911 roku (czyli w nieskażonych PRLem czasach...), ale autor wspomina Górny Śląsk nawet z czasów własnego dzieciństwa- książka bowiem rozpoczyna się w 1856 roku przyjazdem z Wrocławia (w którym się urodził) do Bytomia. Ciekawe, opisuje tamtejsze realia, zwyczaje, problemy, wszystko co go dotyczyło w różnych miejscach, które znamy, bo są przecież blisko: Szarlej, Piekary Śląskie, Mysłowice, Katowice, Gliwice, Bytom. Pisze o wszystkim co normalne, najzupełniej zwykłe ale jakże urokliwe... Uwielbiam taką literaturę. Zgrabna narracja, nieprzesycona sztywnymi faktami historycznymi, owszem, jest bardzo subiektywnie (z pewnością pewne wydarzenia trzeba przecedzić przez sito prawdy obiektywnej), ale przez to ciekawie.
W Muzeum Historii Katowic ta wspaniała książka kosztuje bodaj 13zł.
Przyznam, że jestem na samym początku, ale pokuszę się o kilka według mnie ciekawych fragmentów, które ukazują niezwykłe zwyczaje i powszechne obawy:
"Co do mnie, to szybko zostałem wtajemniczony w misteria a-b, ab i b-a, ba, w przerwach walcząc zajadle z niedomytymi i bosymi współuczniami o swój album z obrazkami, z którym nie rozstawałem się ani na chwilę i który nosiłem również do szkoły. Na okładce albumu znajdował się bowiem barwny wizerunek koguta, który gdy byłem grzeczny, składał dla mnie trojaka (trzyfenigową monetę miedzianą), którą potem znajdowałem w książce. Trojak był wówczas oficjalną obiegową "walutą dziecięcą"." - Pisze o swoim rocznym pobycie w Bytomiu oraz uczęszczaniu do szkoły gminnej autor.
A następnie po kolejnej przeprowadzce w 1857roku do Szarleja:
"Z tamtego czasu w Szarleju zapamiętałem dobrze sporo różnych wydarzeń, np.: pojawienie się wielkiej komety w 1857 roku, która, budząc powszechny lęk, widoczna była wyraźnie przez wiele wieczorów. Miała zapowiadać koniec świata. Dzień, w którym to wydarzenie powinno nastąpić, ustalono na 13 czerwca, dzień moich imienin. Do dziś pamietam, jak wiele przeżyłem strachu, ale nie byłem w tym osamotniony. Dorośli bali się również."

Polecam uwadze, szczególnie, że to naprawdę ciekawa książka!

1 komentarz:

  1. Także kiedyś kupiłam tę książkę w MHK, ale nie mogłam jakoś zabrać się za jej czytanie - wszelkie próby spełzły na niczym. Może wtedy jeszcze za mało znałam Śląsk. czuję, że trzeba do nie wrócić i także podzielić się wrażeniami...

    OdpowiedzUsuń