wtorek, 20 marca 2012

Niemcy w Kostuchnie

Mała mieścinka (obecnie dzielnica Katowic) Kostuchna jest dobrym przykładem relacji między kulturowych przed wojną, w czasie wojny i po wojnie.
K. (lat 73) wspomina, że w jej familoku mieszkali Niemcy, państwo Schott- ojciec rodziny był górnikiem w kopalni Boże Dary, wraz z jej dziadkiem. Na pytanie, czy przyjaźnili się, odparła, że ludzie utrzymywali dawniej bliższe więzi tylko w rodzinach. Owszem, panowie przesiadywali czasem na ławce przed domem i rozmawiali, ale raczej na stopie sąsiedzkiej. Po wojnie Schott'owie musieli uciekać do Niemiec. Rodzina ta składała się z małżeństwa i trójki dzieci- dwie córeczki i syn, który jeszcze kilka lat temu przyjechał do Polski odwiedzić dom z dzieciństwa. Mówił łamaną polszczyzną, wspominali sobie razem z K.

Tuż obok kopalni mieszkał niejaki Wackschtil, który był zegarmistrzem. Naprawiał rodzinie K. zegarek. Mieszkał wraz z siostrą, starą panną, pracującą w przykopalnianej pralni. Również po wojnie musiał emigrować, chociaż był tutejszy.
"Miejscowa ludność dobrze się miała z nimi"- Twierdzi K.- "Po śląsku też mówili"

Rodzina Weiss przed wojną posiadała w Kostuchnie piekarnię, rzeźnię i restaurację. Oczywiście cały majątek został im odebrany. Syn Weiss, z zawodu rzeźnik, już po wojnie budził w młodziutkiej wówczas K. nadzwyczajny ubaw kiedy to jako przerywnik używał brzydkiego polskiego słowa na literę "k" i wymawiał to z charakterystycznym niemieckim "r". Podobno "pierwszorzędne wyroby robił".

Sporo Niemców pracowało na tutejszej kopalni. Tak jak pisałam w kontekście gazety Ślunski Cajtung, mój osobisty pradziad przynosił po wojnie jedzenie jeńcom Niemieckim, pracującym pod ziemią (dodajmy, że w większości byli to jego koledzy, a nie hitlerowcy). Codziennie szedł na grubę z plecakiem wypchanym jedzeniem. I miał przez to wielkie kłopoty, zagrożono mu, że wyleci z pracy. Od Niemców zaś otrzymał w podzięce dwie rzeczy dla wnuczki: kolczyki srebrne i pleciony z drutu koszyczek. Ci również niemieccy jeńcy (choć nie ci sami) wybudowali w Kostuchnie kościół z drewna w formie baraku (nie istnieje dziś), a jeden namalował drogę krzyżową, która wisi w nowym kościele.


Tych ludzi, którzy od dawna zamieszkiwali Kostuchnę napewno nie należy wsadzać do tego samego wora, co przybyłych w czasie wojny oprawców. K. dobrze wspomina relacje- "Tu nie było żadnych zatargów, żeby Ślązak z Niemcem..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz