sobota, 30 kwietnia 2011

Tarcza herbowa= ładna ozdoba





Dopiero Dawno temu dostałam pozłacaną bransoletę składającą się z tarcz herbowych połączonych ze sobą, zdobionych sztucznymi kryształkami i perłami. Ujmuje niedzisiejszym bogactwem, kunsztownością. Moja chrzestna matka znając moje zainteresowanie w tej dziedzinie znalazła w domu i ofiarowała mi srebrny pierścień z tarczą herbową, w którym zasugerowała aby wyryć herb rodzinny. Ja jednak nie uczyniłam jeszcze tego, cały czas się
nad tym
zastanawiam, a tarcza pozostaje pusta.



Ostatnia błyskotka to pamiątka rodzinna. Kilka miesięcy temu będąc u babci i opowiadając jej o kolejnych sukcesach na polu poszukiwań genealogicznych, babcia, przypomniała sobie
o istnieniu pewnego naszyjnika/broszki, którego otrzymała od mojego ś.p. dziadka. Dziadek, Lwowiak, z rodziny szlacheckiej. Jedynym potwierdzeniem szlachectwa jego rodziny jest list od jego wujka, który na dworku się wychował i który podał nazwę herbu rodziny. O szlachectwie świadczył również status społeczny, liczne zasługi w armii C.K. Czy na tej broszce, w której wyżłobiona jest linia na wzór litery "J" przytwierdzona była niegdyś podobizna rodzinnego herbu? Jak bardzo jest stary? Bardzo cenne byłoby dla mnie znaleźć jakieś dokumenty potwierdzające to, że rzeczywiście była to szlachta. Oto cudeńko po dziadku.


piątek, 29 kwietnia 2011

Ślusarz i nowy Stammbuch


Kupiłam nowy Stammbuch. Rodzina Kempa z Bismarckhutte, czyli dzisiejszego Chorzowa Batorego. Może pomoże on komuś kto poszukuje tej rodziny, chętnie udostępnię zawarte w nim informacje zainteresowanym.
W antykach na Stawowej w Katowicach jest do kupienia fantastyczny rarytas. Jest to przepiękny dyplom związany z uzyskaniem zawodu ślusarza, wystawiony w Katowicach w roku 1902. Wystawiony dla pana o nazwisku Mojsek (ciężko odczytać ten niemiecki gotyk), ucznia mistrza Haase. Podklejony z tyłu na płótnie. Już szykuję na niego swoją świnkę skarbonkę.

czwartek, 28 kwietnia 2011

Stare reklamy




Rocznik "Kobiety w świecie i w domu" to prawdziwe źródełko perełek. Mogą nimi być np. chwytliwe reklamy. Do moich ulubionych stanowczo należą reklamy kremu Nivea czy mydła Palmolive.

"Gwiazdy wróżą w 1938 roku duże zmiany w gospodarstwie domowym dzięki używaniu oszczędnych i tanich grzejników elektrycznych sprzedawanych na raty w salonie elektrowni miejskiej ul. marszałkowska 150"

Z okazji jutrzejszych zaślubin księcia Williama i Kate


Znalezisko z czasopisma "Kobieta w świecie i w domu" z 1938. O Elżbiecie, 12- letniej królej.

"PRZYSZŁA KRÓLOWA ANGLII


Czy mała Elżbieta zasiądzie na tronie swych ojców? Czy wsławi się może jako druga tego imienia królowa? Jest ona najbliższą spadkobierczynią godności i ciężarów, jakie spadły na barki jej ojca Jerzego VI po pamiętnej abdykacji obecnego księcia Windsoru,niekorowanego Edwarda VIII. Urodzona w r. 1926, Elżbietka, zwana pieszczotliwie Lilibeth jest typowym anglosaskim dzieciakiem bez wielkiej urody, ale ze sporą dozą wdzięku. Usposobienie jej zdradza cechy odziedziczone po różnych przodkach.

Powagę i zimną krew skandynawów łączy z normańskim esprit. Bo też w żyłach jej płynie niezwykła mieszanina różnych narodowości i szczepów.

Dorastająca dwunastoletnia Elżbietka rozwija się szybko i normalnie. Zadanie wychowania przyszłej następczyni tronu nie należy do łatwych, tymbardziej, że rodzice pragnęliby, aby obydwie ich córeczki prowadziły nieskrępowany, wolny żywot dzieci szczęśliwych. Z drugiej strony trudno jest utrzymać w ryzach i poskramiać samowolę i chęć wyróżnienia dziewczątka, które z chwilą gdy zaczęło uświadamiać sobie wszystko, zrozumiało, że jest osobą ważną i że rola jej w życiu będzie zupełnie niepowszednia.

Gdy obecna para królewska prowadziła beztroskie życie zamożnych Anglików, spędzając czasm czy to w domu na Piccadly, czy w letnich siedzibach królewskich Sandrigham i Royal Lodge Windsor zadanie było łatwiejsze. Ale teraz w olbrzymimpałacu Buckingham , w którym podczas uroczystości dworskich obowiązuje ceremoniał i przepych iście średniowieczny, trudno jest dać dzieciom takie warunki, któreby pozwoliły im zachować niezależność od świata zewnętrznego.

Na szczęście przy boku miękkiej, łagodnej i szczęścia dla swych dzieci pragnącej, młodej królowej stoi wdowa po Jerzym V królowa Maria. Energiczna, znająca na wylot wszystkie przepisy etykiety dworskiej, pewna siebie i arbitralna z jednej strony, wtajemnicza wnuczkę we wszystko, co związane jest z jej przyszłymi obowiązkami, a jednocześnie ukróca swawolę i przedwczesną żądzę popularności. Lilibeth bowiem lubi być oklaskiwaną, owacyjnie witaną i często napiera się o wycieczki do kina, teatru, do parku lub do kościoła, bo liczy, że tam zwróci na siebie uwagę tłumu i posłyszy tak często powtarzane uczuciowe "God bless you" (niech cię Bóg błogosławi). Gdy więc zbyt wyraźnie manifestuje swoje upodobania lub natarczywie domaga się ich zaspokojenia, sroga babcia interweniuje i niesforna wnuczka musi - najdotkliwsza kara - jak małe dziecko już o szóstej wieczorem pomaszerować do łóżka.

Drugim autorytetem jest Ala, nurse Knight, niegdyś niania królowej Elżbiety, dziś opiekunka obu jej córeczek. Ją to parę lat temu wezwał na pomoc oficer gwardii pałacowej, któremu Elżbietka sprawiała niemało kłopotu. Przekonawszy się, że warta za każdym razem oddaje jej honory, mała księżniczka przebiegała tam i z powrotem obok budki szyldwacha, zmuszając biednego żołnierza do ciągłego prezentowania broni.

Widywałam małe księżniczki podczas obchodu koronacyjnego, w całym tym niebywałym filmie historycznym, te dwie dziewczynki w aksamitnych fioletowych płaszczach i w złotych koronach były szczegółem podkreślającym mocno pierwiastek fantastyczny, czarodziejskiej bajki. A z tymi płaszczami był kłopot. Pierwotnie tylko następczyni tronu miała nosić szatę koronacyjną. Lecz ulubienica ojca mała Margaret Rose rzuciwszy się na ziemię, tak wyrazistym szlochem dała wyraz wyrządzanej krzywdzie, że Jerzy VI machnął ręką i zawyrokował: -Sprawcie jej też taki płaszcz.

Pomimo tych chwilowych zazdrości stosunek wzajemny dzieci królewskich jest idealny. Tylko, że starsza siostra jest świadoma swej roli, a młodsza jest typowym dzieckiem. Np. podczas koronacji Elżbieta z powagą pogrążyła się w czytaniu ceremoniału koronacyjnego, jaki doręczano każdemu z uczestników, podczas gdy Margaret kręciła się bezustannie na krześle, szeptała ciotce Mary jakieś tajemnice, dawała znaki znajomym i wychylała się z loży, by lepiej ujrzeć rodziców. Widziałam je również ubiegłego lata przed kościołem w Windsor. Tłum tak się do nich garnął, że musiały uciec do pobliskiego parku zamkowego. Samą Lilibeth ujrzałam także podczas rewii morskiej w Portsmouth. Z gołą głową, z rozwianymi lokami trwała obok ojca na mostku kapitańskim jachtu "Victoria and Albert". Widać było, że śledzi wszystko z zajęciem i nachyla się z pytaniami do króla.

W Londynie podczas koronacji wyświetlany był film, ilustrujący życie rodzinne Jerzego VI w chwilach, gdy wolny od trosk pędzi życie ziemianina w Royal Lodge Windsor. Zabawy na łąkach, gonitwy z psami, jazda na koniu, na tle kwietników, skupisk drzew i krzewów - oto treść tego przemiłego filmu. W parku Royal Lodge stoi także domek kryty strzechą, dar ludności walizyjskiej, w którym księżniczki bawią się w gospodynie i osoby dorosłe. Popełniają czasem wybryki, a fama głosi, że wszystkich psot nauczył ich stryjaszek, który jako książę Walii i król w siostrzyczkach chciał budzić bunt przeciwko rygorowi. Ulubioną jest zabawa w duchy z Glamis Castle, rodowego zamczyska królowej w Szkocji.

Dzień księżniczek jest podzielony na godziny, jest czas na naukę, zabawę, wypoczynek i rozrywkę. Królowa, wielka amatorka Szekspira, już kilkakrotnie zabierała córki do popularnego teatru Old Vic, by im pokazać ulubioną swoją sztukę: "Sen nocy letniej".

Nauki księżniczek odbywają się pod nadzorem Miss Crawford. Oprócz zwykłych przedmiotów, uczą się języków, jazdy konnej i tańca. Przyszła królowa będzie musiała się porozumiewać z dyplomatami, a konno odbywać defilady wojsk. Zresztą już dzisiaj wykazuje zdolności w obu tych dziedzinach. Pierwszy jej pony był darem księcia Windsoru, który również udzielał jej lekcji pływania. Na rowerze jeździ Lilibeth doskonale i wbrew zakazom rządza na nim czasem karkołomne sztuki. "


To tylko fragment artykułu. Urocze, prawda?


Kobieta w świecie i w domu 1938

A teraz przenosimy się w czasie do roku 1938 z którego pochodzi rocznik czasopisma "Kobieta w świecie idomu".Znalezisko strychowe, prenumerowane przez paniąZiętkową.Gazeta dla kobiety nowoczesnej, traktująca nie tylko o pielęgnacji ciała, najnowszej modzie na salonach, ale i teatrze, filmie, polityce czy podróżach.W każdym numerze pojawia się jakiś element propagujący aktywność wszelaką- jazdę na nartach, żeglarstwo, łucznictwo.Poruszane są ważne problemy społeczne.Gazeta okraszona jest wspaniałymi reklamami z chwytliwymi i zabawnymi hasłami.











środa, 27 kwietnia 2011

Stammbuch


Stammbuch to coś cudownego!

Prowadzili takie zeszyty rodzinne nawet zupełnie prości ludzie tutaj u nas na Śląsku. Kupiłam sobie na razie dwa, ale będę ich wypatrywać. Mam więc rodzinę Weidler zamieszkałą Dąb (informacje z przełomu XIX i XX wieku z pięknymi lokalnymi pieczęciami kościelnymi) oraz Schultz z Berlina i dokumenty związane z panią z tej rodziny (ale to myślę mało kogo zainteresuje).



   Jeśli ktoś szuka Weidlerów tutaj z Katowic do swojego drzewka to chętnie prześlę zdjęcia tego Stammbuchu.Taki Stammbuch to niewielki wydatek- od 10zł do 30zł. Dla antykwariuszy czy pasjonatów starych dokumentów byle rodzinka nie ma żadnego znaczenia. Dla genealoga owszem. A nóż komuś się niezwykle ułatwi sprawę w poszukiwaniach. Prawda jest taka, że dzisiaj przodków szukają nie tylko ludzie o szlacheckim pochodzeniu.


Czasem można kupić niewypełniony Stammbuch i wpisać w niego własną rodzinę. To może być ciekawy pomysł na prezent dla miłośników historii!

Towarzystwo Gimnastyczne Sokół w Kostuchnie 2


Posiadam kopie elektroniczne wszystkich stron zawierające wspomniane wcześniej protokoły Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" zainteresowanym prześlę, tego jest prawie 200 stron, nie ma sensu tutaj wszystkich wklejać. Posiadam również karty członkowskie i spis członków tegoż Towarzystwa obejmujących dwudziestolecie między wojenne. Cenne informacje ze względów genealogicznych. Figurują bowiem następujące informacje: imię, nazwisko, data urodzenia, zawód, odręczny podpis i informacja o tym, czy dana osoba była już w jakimś sokolim gnieździe co może wskazać na miejsce pochodzenia.

Towarzystwo Gimnastyczne Sokół w Kostuchnie



Perypetie malutkiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w Kostuchnie. Prezesura zasłużonego dla Kostuchny pana Jana Filaka, oraz żałoba po jego śmierci. Pomysły i projekty na przestrzeni lat 1920-1935. Język czasów, mnóstwo błędów ortograficznych ale i ciekawa śląska pisownia niektórych wyrazów.

"Protokoł zostatniego Zebrania dnia 30.5.1920
O Godzinie 4. zagajał Prezes Oleś walne Zebranie Towarzystwa gimnastycznego Sokoł z odśpiewaniem; Ospały i gnuźny. Po odśpiewaniu było stwyrdzenie Druhow czego 90. było obecnych. Następnie cały Zarząd złożył swoj urząd wręce walnego zebrania, z powodu że stary. Zarząd temczasowo był obrany. Potem nastąpił tajny Wybór Zarządu na kartki. Obrani zostali; Druh Gałuszka na Prezesa, Druh Janosz na Sekretarza, Druh Oleś na Skarbnika; przes aklamcje Druh Marcoh na Naczelnika, Druh Stabik zastępca Prezesa, Druh Pilarski zastępca Sekretarza, na Ławnikow Druh Kołodzyj i Druh Bromboszcz. Po Wyborach przemówił Prezes Gałuszka i põktułalność i Karność. Dalyj spis Druhow do gimnastyki czego sie 42. Druhow dało zapisaćź. Poczem Prezes zakończył Zebranie. Galuschka "



Do teatru

Zapraszam do Teatru Polskiego w Katowicach!

Na ślub





Kupiłam jakiś czas temu przepiękną przedwojennąkartkę z życzeniami z okazji ślubu. Jest niezwykle kunsztowna.
Tak wygląda z zewnątrz. Śliczne są te tłoczone kwiatuszki. Myślę, że dzisiaj ciężko by było znaleźć coś równie ładnego.
Wnętrze, urocze i subtelne i te pozłacane literki. Piękna sprawa!
Bawi mnie pośród niemieckiej pisowni polskie nazwisko i to w dodatku: Szczotka!
Ciekawe czy taka kartka była droga? Dzisiaj takie tłoczone kartki bywają naprawdę drogie. Myślę o tym w kategorii warstwy społecznej do jakiej mogła być skierowana ta kartka. I jakie było to małżeństwo? Czy takie piękne jak ta kartka? To są typowe pytania sentymentalistów. I filozofów. Najlepsze są te pytania, na które nie sposób odpowiedzieć!



Inne stare fotografie




Jeszcze przed udostępnieniem stron protokołów z zebrań Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w Kostuchnie przedstawię kolejne dwie fotografie, które niezmiernie mi się podobają.Jedna to pan w zadziwiającym kapeluszu pochodzenia austriackiego, a druga to portret ślązaczki wyglądającej conajmniej jak gwiazda kina niemego. Z tyłu wspaniała dedykacja: "Na miłą i wieczną pamiątkę Adeli od H. Friedlównej". Kim była ta pani? Szukałam jej gdzie tylko mogłam. Co smutne, pamiątka niestety nie była wieczna, bo zdjęcie zakupiłam w sklepie, co oznacza, że je ktoś sprzedał, albo z rodzinnych zbiorów, albo po jakiejś pani, która zmarła. Cóż... Pan w kapeluszu również owiany jest tajemnicą. Komik? Jak się komuś podoba, to drugie jego zdjęcie w kapeluszu, z tymże w całej okazałości jest chyba jeszcze do kupienia na Stawowej w Antykach (w Katowicach). Stało w ramce wśród staroci.


wtorek, 26 kwietnia 2011

Fotografia

Witam serdecznie,




Jestem pasjonatem staroci, lubuję się szczególnie w tych o wartości sentymentalnej. Oto fantastyczne fotografie, które są prawdziwymi dziełami sztuki- wykonanymi na terenie Śląska, w niewielkich studiach fotograficznych. Nie u nadwornych fotografów cesarskich (których powszechnie się kolekcjonuje).


Nie wiadomo kim jest pani po lewej, wygląda na zamożną damę. Zdjęcie wykonane w studiu Foto Grzesiński Siemianowice Śl.


Portret młodej kobiety wykonany jest akurat nie u Nas, bo w Krotoszynie, natomiast jest rewelacyjnie zakomponowany, portrecik jest conajmniej fascynujący, nakrycie głowy, ciekawa


symetria.





Absolutny hit to zdjęcie dzieci w słuchawkach, w zbliżeniu udało mi się odczytać rok na gazecie jako 1926, z tyłu informacja, z której mniej więcej da się zrozumieć, że dzieci te mieszkały przy ulicy Katowickiej w Katowicach oraz ich imiona i nazwiska (prawie nieczytelne).

















Następnym razem umieszczę strony kroniki Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w Kostuchnie z lat 1920-1939, które znalazłam. Gratka dla pasjonatów, działalność patriotyczna i rekreacyjna Towarzystwa, ciekawa pisownia. Posiadam również akta członkowskie, w których znajduje się dużo informacji cennych pod względem genealogicznym i dotyczących ważnych mieszkańców Kostuchny, które udostępnie zainteresowanym (tylko w celach genealogicznych, lub badań historycznych). Kroniki wspaniale opisują ducha i idee panujące w Kostuchnie (najwięcej wpisów w okresie 1920-1922) okresu międzywojennego. Każde spotkanie rozpoczyna hymn o wspaniałym tytule "Ospały i gnuśny zgrzybiały ten świat". Cudowne jest to, że po pierwszym wpisie w którym mowa o wyborach nowego zarządu, nowo wybrany prezes Gałuszka (podpisujący się Galuschka) po każdym miesięcznym zebraniu Towarzystwa odśpiewuje (cytuję) "Jeszcze Polska nie zginyła". Co razi w oczy? Na liście członków Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w Kostuchnie figuruje kilku Niemców. Chciałabym usłyszeć jak śpiewają Mazurka Dąbrowskiego:). Postaram się jak najszybciej udostępnić te kroniki.